Obserwatorzy

środa, 27 lutego 2019

Idiotka

Idiotka. Napoleon planów zjebanych i niespodziewanych. Pani Matka.
Posłuchajcie:

Wqurwiłem się. Oj dawno się tak nie wkurwiłem. Ostatnio chyba dzisiaj rano jak zobaczyłem co Balbina odjebała.

Zostałem wysłany na urlop. A chuj, zaległy. Bo się okazało, że mam. I co? I pani Matka postanowiła mi go zapieprzyć. Zapieprzyć robotą jak zwykle nieprzemyślaną i zjebaną. Taką o której nie ma zielonego pojęcia. Pojęcia w żadnym kolorze. I jeszcze się zasłania, że to planowane było. Jak przyznała, że zaplanowała to sama na spontanie - wyszedłem pierdolnąwszy drzwiami.
Głupoty nie zniesę.

Dobry kurwa wieczór.

niedziela, 24 lutego 2019

Potwór

Zastanawialiście się kiedyś nad cierpieniem z/w miłości? Myśleliście kiedyś jakie to jest głupie?! Opowiem Wam dlaczego jestem potworem i dlaczego dobrze mi z tym.
Posłuchajcie:

Dawno już zauważyłem, że zakochani, zwłaszcza kobiety, mają masochistyczny wręcz pociąg do swojej patologicznej miłości. Tłumaczę: facet narobił babce mnóstwo syfu, wylała Bałtyk łez, straciła nerwy i zdrowie, w końcu sto lat temu się z typem rozstała i ma już kolejnego, a ona dalej wraca myślami do pierwszego. No kurwa w głowie się nie mieści, a ja to ciągle napotykam.

Znowu go spotkałam. Był taki smutny.
Mówi, że nadal mnie kocha, ta jego to była pomyłka.
Nie kocham go już ale tam mu współczuję.
Widziałam na Fejsie, że to wrak człowieka/nie układa mu się.
I jeszcze wiele spierdolonizmów wyczytać można. To samo miała Królewna, to samo P. i jeszcze inne dziewczyny które znam osobiście bądź cyfrowo.
I tu moje pytanie- po kiego?!

Bo ani to sentyment, ani ich interes. No bądźmy szczerzy. Nie mydlcie mi też oczu "pierwszą miłością" albo empatią. To czysta głupota. To jak ponownie zakładać raniące nas buty, tylko dlatego, że kiedyś je lubiliśmy i nie chcemy żeby teraz tak bezczynnie leżały.
I tak na nowo, i na nowo, i na nowo.

Jestem potworem. Tak, jestem potworem. Ja nie męczyłem się z powrotami. Były one o tyle ciężkie, że to do mnie wracała przeszłość. Ja posłałem moje uczucia do Piekła. Pozostały tylko trawiące wspomnienia płomienie. Teraz w ogóle mnie to nie rusza. Bo niby też dlaczego by miało? Bo kochałem szczerze? Nie zaprzeczę, kochałem. I tyle. Było, nie ma, nie będzie. Nie śledzę miłości swojego życia na necie. Nie pytam o nie. Nie interesuje mnie co się z nimi dzieje. Nie roztrząsam, że może byłoby inaczej gdyby coś tam.
Jestem potworem.

Nie róbcie tego. Nie roztrząsajcie. Nic dobrego z tego dla was nie wyniknie.

Dobry wieczór ;]

poniedziałek, 18 lutego 2019

Dziki zjazd

Miałem wczoraj dla Was opowieść pełną agresji, złości i nienawiści. Przez noc jednak doszła jeszcze jedna opowieść. Opowieść o miłości i spokoju.
Posłuchajcie:

Sny. One chyba nigdy nie przestaną mnie zadziwiać. Swoją dokładnością, sposobem dobierania elementów, fabułą, a nawet czasami realizmem.
Dziś sen miałem o miłości.

Nie, nie było to żaden porno erotyk. Zboczeńce. Był to raczej romantyk. I wiecie z kim w roli głównej oprócz mnie?! Śniła mi się P.
A był to tak:

Nie pamiętam dokładnie dlaczego, ale mieszkaliśmy razem. Ona z jakiegoś powodu potrzebowała, więc wypełniłem kwity i zostaliśmy małżeństwem. Później na tym mieszkaniu co to razem w nim mieszkaliśmy znalazłem torbę której używałem na studiach. W środku znalazłem kryształowe kule. Pamiętacie moją opowieść o kryształowych kulach? No, to  teraz zgadnijcie co było w nich niezwykłego? Otóż były dwie kule z jedną gwiazdą, z czego jedna bardzo zniszczona.
Później jakoś tak wyszło, że zacząłem się drażnić z P. i zacząłem ją łaskotać. Następnie padł tekst, że teraz przecież jesteśmy małżeństwem i mnie pocałowała. Tak jak to ona umiała tylko. Niby nieśmiało, ale kurwa odważnie. No, można tak. Mnie lekko zamurowało, a ona spytała dlaczego się dziwię, bo mówiła, że mnie nie nigdy nie będziemy razem? Przecież jestem największą miłością jej życia. I pocałowała mnie drugi raz.
Koniec.

Bo się kurwa musiałem od razu obudzić! Noż w mordę jeża. Tam jeszcze pięknej fabuły mógł być ciąg dalszy, ale durny organizm postanowił się obudzić. Jebany zdrajca :/ FOCH!
Niemniej strasznie spokojny się czułem. I tak przyjemnie i było. I jest, choć zapominam już snu.

//

Krótko o dniu wczorajszym.

Miałem mieć K. (nową dziewczynę) do pomocy i Balbinę na drugim stanowisku. Zadań miałem od chuja, więc liczyłem, że K. zajmie się gołębiami a ja porobię wszystko. Na wstępie dowiedziałem się, że K. nie będzie, bo jest chora. Ale nikomu nie powiedziała, tylko napisała D. na fejsie. Ale żeby D. raczył komuś, czyli mi, powiedzieć to już nie. Za to w swej bezbrzeżnej głupocie zostawił swoje klucze Balbinie, a w poniedziałek ma na rano, więc nie wiem jakim chujem magik jebany chciał te drzwi otworzyć. Potem przyszedł z ulaną, która już nim dyryguje. Do tej pory grzmi w uszach "weź paragon!!!".

Przyszła baba i zażyczyła sobie dwie paczki cienkich PallMalli i jedną cienkich Winstonów. Dostała i wyszła. Zaraz wraca i awantura, że całe życie pali LD a ja jej PallMalle dałem. I że Winstony chciała a ja jej paczkę LD dałem. I co chwila teksty, że chyba jakiś głupi jestem i nie pamiętam co było przed chwilą. Gołębie to ją na miejscu zajebać chciały, a ja tylko dostaje co rusz bomby, od niej i od nich. W końcu wyszło, że paczkę Winstonów miała w kieszeni a mi pokazała swoją. A że prawie ją wyzywałem to takim uniesionym tonem krzyknąłem "i co?!". Rzuciłem w nią tymi LD i powiedziałem, że nie zapraszam ponownie. Ale gdybym miał pewność, że to nie jest stała klientka to bym ją zwyczajnie za ten tekst o normalności wyjebał ze sklepu.
Tak to jest jak się w niedzielę do pracy chodzi.

Dobry wieczór ;]

wtorek, 12 lutego 2019

Detektyw Jazu na tropie

Dziś będzie opowieść z wątkiem tajemnicy. Nieznanego nikomu sekretu najwyższych szczebli mojego miejsca pracy. 
Posłuchajcie:

Jak zwykle historia ma milion początków, a ja zbyt zmęczony jestem żeby opisywać każdy z nich. Mam mało czasu, dlatego samolubnie wypycham każdą sekundę swoich dni.

W niedzielę przyjechały ciotki. Ja w tym czasie byłem na poksach z królem Nadwornym, a potem na piwie z królem R. Bo ja muszę wśród względnie normalnych ludzi przebywać. I napić się w końcu z drugim człowiekiem, a nie ze swoim odbiciem w szybie laptopa, co swoją droga jest dość niebezpieczne.
W międzyczasie zadzwoniła R. Gadałem z nią z pół h, "olewając" przy tym króla R. Głupio, ale wprowadziło to kilka zmian w moim życiu. W tym niepewność. Ktoś doniósł R., że widział Kierowniczkę z SWS w barze naprzeciw biura. R. myślała, że szykują się zwolnienia, ale ja wiem poco Kierowniczka się widziała z SWS. Bar pewnie dlatego, że nie chciał żeby inni słyszeli, że będą podwyżki.
Ap ropo...

Kierowniczka zagadała mnie o podwyżkę. Zagrałem więc z nią w otwarte niedopowiedzenia, i spytałem czy wie ile kto dostał skoro ona to załatwiała. Potwierdziła, ale i tak spytała. Ja ją więc spytałem czy nie jestem jej solą w oku, skoro objąłem jej moje obowiązki. Powiedziała, że skoro dostałem je to musiała mnie pochwalić, a skoro mnie chwaliła to znaczy, że jest OK. Ale powiedziała też, że tylko ja i M. dostaliśmy podwyżki, bo tylko my na nie zasługujemy.
I to dało mi do myślenia.

Te nasze predatory już kłapały tymi mordami o podwyżce. Stąd wiem, że nie tylko ja i M., ale i A., i Kierowniczka, i pewnie jeszcze orzełek D. I szczerze mówiąc A. jak A., ale D. zasłużył na bolca w dupę a nie podwyżkę.
Wracając do A.

R. twierdzi, że nie tyle A. została zwolniona przez Kierowniczkę, ale sama się z SWS dogadać nie mogła. Prawdą jest, że w tamtym okresie psiapsiólkowały sobie z Kierowniczką, a przez to z SWS. On miękki jest niczym mój kutas i zawsze kobitą na rękę leciał. Niesprawiedliwe to jest, ale... Natomiast R. twierdzi, że sama została zwolniona przez Kierowniczkę. Ja się nie dziwię Kierowniczce, bo R. od dobrych dwóch miechów w chuja waliła, i denerwowało to i mnie. No sorry, w pracy pracujemy, a nie pijemy kawę, plotkujemy i siedzimy na fejsie. A tak pracowała R.
"Pracowała" XD

M. zdradziła mi, że ktoś chlapnął, że R. strasznie się rozpiła przez to, że nie ma roboty. Ona w ogóle ostatnio trudno miała. Chociaż twierdzi, że SWS jej powiedział, że bardzo ją szanuje i ma u niego zawsze otwartą furtkę, ale R. przez Kierowniczkę nie wie czy chce u nas pracować.
Kurwa, Moda na Sukces.

Muszę to rozkminić. Dowiedzieć się kto kłamie, kto przeinacza, a kto nie mówi wszystkiego. I dlaczego przede wszystkim! Z życia w świecie sekretów i mrocznych tajemnic nic nie może się udać. Ja nie mam zamiaru spiskować. Poza tym pomimo uśmieszków to mi może ktoś zasadzić kutanga w odbyt, a ja bardzo bym nie chciał tego.

A teraz motyw muzyczny dzięki Wallanderowi.
Dobry wieczór ;]

MUZYKA NA DZIŚ:

niedziela, 10 lutego 2019

Miszmasz

OK, pozbierałem się trochę, więc pora na opowieści.
Posłuchajcie:

1) Zacznę od tego, że pani Matka sprowadza mi na chatę towarzyszki swojego dzieciństwa - moje ciotki. I chuj ją za to, bo chce mnie wyjebać z mojego pokoju. Tempa dzida.
Ja teraz mam pierwsze zmiany, czyli wstaję o nieludzkiej porze. Gdzie ja kurwa o trzeciej w nocy, albo nad ranem jak kto woli, będę szukał przy śpiących ciotkach swoich rzeczy. Na dodatek zawsze odsypiam po robocie, więc jak kurwa mam spać, kiedy w salonie do którego próbują mnie przesiedlić, będzie cała rodzina. Bo to pewne jak syfilis po dyskotece jest, że cały dzień do późnych godzin nocnych będą siedziały w salonie. Ale to oczywiście ja się z nikim nie liczę, jestem samolubny i nie umiem myśleć szeroko.
Ap ropo...

Pani Matka tak szeroko myśli, że jak zadzwoniłem czy kupić coś do chleba, powiedziała że wszystko mamy i się chamsko rozłączyła. Mamy. Światło w lodówce XD Jakbym nie kupił to nawet chleba by nie było XD LOL I osoba taka jak ona uczyła młodzież :P

2) W pracy odjebane widowiskowo. Czuję, widzę to. Jak nic toczy się jakaś wielka gra Kierowniczki ze wszystkimi wokół. Tylko jeszcze nie znam zasad i celu tej gry. Na pewno działa są wytoczone w A. i D. Ale bo to człowiek wie czy aby czasem nie podaje mi jakoś trucizny? Na razie łudzę się, że co najwyżej pluje mi do wody.

Dochodzę do wniosku, że największym naszym brakiem, wadą, jest brak zorganizowanych składów. Np. ja i M. jesteśmy zgrani wspaniale, dlatego zawsze sporo ogarniamy i jest nam ze sobą dobrze. Natomiast po innych zmianach zawsze jest jakiś syf, rozpierdol i żale, że ktoś nic nie robił. No ale nic dziwnego, skoro D. myśli jedynie kutasem i jedyne co robi to pisze do dupy na fejsie. I wiele jeszcze złego mógłbym tu o D. napisać, ale denerwować się nie mam zamiaru.

3) To będą pierwsze walentynki od długiego czasu, kiedy nie stworzyłem żadnego romansidła. Pourywałem kontakty z ludźmi tworzącymi Sztukę, a samemu jakoś nie chce mi się ogłaszać, że napiszę wiersza za hajs. Nie będzie pieniążków za poezję niskich lotów. jery, jery... Szkoda. Naprawdę to lubiłem.

W ogóle wkurwia mnie ten dzień. Jeden dzień, nie święto!, a kurwa wystrój jak na maraton świąteczny. Na nowy rok ludzie tydzień pijani chodzą. Choinki, zajączki i kurczaczki przez miesiąc się utrzymują. A walentynki to jeden jebany dzień, przez który muszę dekorować sklep na czerwono jak w burdelu jakimś.
Łan chuj. Jakoś zniosę to.

//

Wiele jeszcze bym Wam rzeczy opowiedział, ale mam mało czasu. Nawet nie starczy mi żeby ciastko zjeść. Serio. Mam dwa zajebiste ciastka i nie mam czasu ich zjeść. Moje życie bez sensu nie ma sensu, kiedy jest niepoukładane. A ja poukładane życie raczej wiodę. Staram się znaczy :P

Dobry wieczór ;]

piątek, 8 lutego 2019

Ja Kierownik

Cóż to był za dzień.
Posłuchajcie:

Dzień zaczął się do dupy. Nie będę roztrząsał. No może tylko, że między innymi pękł mój ulubiony kufel do herbaty.

DOSTAŁEM OFICJALNY AWANS I PODWYŻKĘ!!!

Dobry wieczór ;]

środa, 6 lutego 2019

Nie zmieniło się nic

Opowiem Wam historię, którą już opowiedzieć miałem dwa tygodnie temu, ale no...
Posłuchajcie:

Równo dwa tygodnie temu wpadł do mnie znajomy z siostrą. Część tej ekipy z czasów szkoły średniej do której również należała Maria, jej bracia i kuzyni, oraz kilka osób o których wcześniej opowiadałem. Miłe było dla mnie to spotkanie, ale jak ktoś zaczyna odwiedzać cię codziennie przez dwa tygodnie to robi się męczące. Na szczęście moje ostatnie niepowodzenie zrobiło przerwę w znajomości :P

Siedzieliśmy, piliśmy piwo i gadaliśmy o starych czasach. Fajnie było. "A pamiętasz?" XD Nagle Arek zaczyna - Zgadnij kogo ostatnio spotkałem?! Kurwa, Rzemyka. - No to pytam co z tego, a Arek - Nie uwierzysz, przywalił się i obraził.
Ach, kolega Rzemyk...

Rzemyk był znany z tego, że musiał się do kogoś przyjebać. Coś jak Śmieszek, tylko śmieszek robił to żeby ukryć to, że się najebał i iść do domu. Rzemyk krzemyk to zupełnie inna liga. On miał chyba po prostu taki fetysz.
I tak zaczęliśmy wspominać:

Była, chyba w drugiej klasie, akademia na dzień nauczyciela. Mieliśmy parodiować nauczycieli. Były scenariusze. Każdy miał sobie wybrać rolę i wpisać się na listę. Rzemyk wziął dyrka, bo a jak. Jakaś dziewczyna wybrała sobie rolę prowadzącej. Tak, Rzemykowi przypomniało się, że on by wolał prowadzić, ale nie wiedział, że taka funkcja jest dostępna. I nie wiedzieć czemu od razu z agresją do dziewczęcia.

Inna sytuacja była kiedy były zawody w siatkówkę. Był warunek, że muszą być dwie osoby rezerwowe żeby drużyna mogła startować. Chuj wie dlaczego wzięliśmy Rzemyka. Pokłócił się z kapitanem, już nie pamiętam o co, i poszedł. Przez to zabrakło nam osoby i nas wywalili. Pamiętam po tej akcji dzwoniliśmy po niego tylko w ekstremalnych sytuacjach, o co oczywiście miał do nas pretensje.
Niesamowity typ.

Fajnie było powspominać. Ale starczy mi już. Teraz marzę o innych rzeczach. Na przykład o tym żeby te jebane walentynki już minęły!

Dobry wieczór ;]

poniedziałek, 4 lutego 2019

Miszmasz

Dobry wieczór.
Przez ostatnie dni nie mogłem zebrać myśli. Zapomniałem połowę rzeczy o których chciałem Wam napisać. Pozwólcie więc, że opowiem Wam chaotycznie o wszystkim i o niczym.
Posłuchajcie:

"JA". Jeszcze niedawno wydawało mi się, że to moja klątwa. Nie tylko moja. U mnie to może tylko skażenie. "JA". Wszędzie i u wszystkich. Tylko "JA".
To dość uciążliwa dolegliwość. Ty hipolstwo. No bo na przykład: Król B. ciągle wyzywa różnych ludzi, że nie odbierają fona, albo na Fejsie nie odpisują. Nagle się okazuje, że sam robi to samo. Albo śmieje się z króla D., a teraz robi dokładnie to co on. Ale przecież on może, bo nie jest królem D. To dość przykre i irytujące, bo ja nadal będąc wspaniale niezależnym zostaję pokrzywdzony.
Pozostając w temacie...

D. przechodzi sam siebie. Ja go wezmę na rozmowę w 4 oczy, a jeżeli nie odniesie to oczekiwanego skutku to idę na donos do SWS. Co mnie zmotywowało do takich radykalnych czynów?
Otóż jak wiecie miałem długi weekend T.T D. natomiast w sb miał na drugą zmianę, a niedzielę wolną. Toczyło go też to gówno co mnie, tyle że już wcześniej. I dzwoni do mnie w piątek D. z takim tekstem:
- Ja nie chcę nikomu robić pod górę. Mógłbym iść po L4 ale chcę być w porządku. Mi starczy ten jeden dzień żeby wyzdrowieć. - mówi tym swoim roszczeniowym tonem. Ja mu odpowiadam, że sam jestem chory i nic mnie to nie obchodzi. Jak jest chory to niech idzie po to L4 i niech SWS się martwi. A D. mi na to - Mnie też to nic nie obchodzi, a ty mógłbyś ten jeden dzień jeszcze za mnie przyjść do pracy!
Ja to się zastanawiam czy on jest tak głupi czy arogancki po prostu. Od razu zwęszyłem w grafiku, że do Ulanej chce jechać tylko nie ma jak. Za to jak przyszedł do pracy to od razu pokazuje SMSa od SWS, że mam mu dać 300golda zaliczki.
To jego jebane "JA". Widzi, że zdycham, powinien zrozumieć. No ale nie, bo przecież "JA".  Tak mnie podkurwił, że chyba zrobię mu próbę sił.

Ja mam doktorat z YT. Z radością stwierdzam, że pojawiło się ostatnio kilka memów które naprawdę zdobyły moje serce. Jak na przykład zdjęcie szczeniaków bernardyna i taki tekst:
- Panie, a duże one urosną?
- Panie, one większe już nie będą!
XD Piękne.
Albo facet kupuje mój ulubiony kabel od prodiża i pyta gówniaka gdzie kliknąć żeby kupić, a gówniak przejęty mówi, że jeszcze nie umie kupować na necie. Popłakałem się ze śmiechu.

Mam mieszane uczucia co do państwa Rodziców względem mnie i mojej pracy. Bo raz jakby nawet ją chwalili, i moje podejście do niej. Z drugiej strony mam wrażenie, że traktują to jako ujmę i ewentualne zło konieczne.
Ostatnio rozmawiali z jedną z moich klientek. Byli wniebowzięci słuchając o mojej zajebistości, profesjonalizmie i w ogóle o mojej osobie. Ale gdzieś tam dalej echa o zarobkach. (Zaraz pierdolnę w tego jebanego laptopa. Jebana klawiatura!!!)
Co gorsza i co śmieszniejsze, zawody gdzie mnie widzą wcale nie są bardziej opłacalne od mojego. A swoją pracę, o zgrozo, lubię.

Wiele, wiele jeszcze historii bym Wam opowiedział, ale zwyczajnie nie mam siły, czasu i cierpliwości do maszyny na której piszę.

Dobry wieczór ;]

niedziela, 3 lutego 2019

Wyjebany

Dziś opowiem Wam o czymś mi już znanym. O czymś co nie rusza mnie już nawet.
Posłuchajcie:

Nie, nie będzie to opowieść o którymś to już blogu który wypierdala non top. Będzie to opowieść o zasadzeniu kutasa przez los.

Jeśli uważnie mnie czytacie, wiecie że w tym miesiącu będę orał tygodnie po sześć dni. Za to miesiąc zacząłem długim wolnym weekendem. Miałem pić i robić dużo ciekawych rzeczy.
Pochorowałem się akurat na weekend.

Dobry wieczór, kurwa :/