Obserwatorzy

czwartek, 31 stycznia 2019

Anioł w Piekle czyli zesłany

Spotkało mnie dzisiaj wielkie nieszczęście, które moja męczeńska rodzina tłumaczy, że czasami trzeba pomóc.
Posłuchajcie:

Dzień zaczął się niewinnie niczym wyjście na jedno piwo w kolegami. Pojechałem do pracy, wymieniłem "grzeczności" z M. Zrobiłem świeże zamówienia i...

Była 6:30 kiedy zadzwonił SWS. Był tak zaspany, że miałem wrażenie, iż leżę z nim w łóżku. On nie jest osobą wstającą przed 8. chociaż ma małą armię pięćset plusów. Spytał kto jest na zmianie i powiedział, że oddzwoni.
I kurwa oddzwonił.

Chciałbym żeby to się nigdy nie wydarzyło. Nie, nie dla dobra koleżanki. Dla mojego dobra. K. z MST zasłabła i ktoś musiał ją zastąpić. Tak się złożyło, że tym kimś miałem być ja. I wierzcie mi bądź nie - dla mnie to największa z możliwych kar. "Tylko w swojej ojczyźnie może być prorok tak lekceważony."

To co się dzieje w tym oddziale to jest kongo nie do opisania. Chciałem, robiłem plan wpisu. A taki chuj! Myśli mi mało na opisanie tej patologii. I tak, mówię tu o mieszkańcach mojego MST. Nie wiem kiedy kurwa taka patola tu zamieszkała. To powinno być ustawowo zakazane i karane z urzędu! Ja pierdolę! Sześć godzin pracy, 10 lat terapii psychologicznej. I nie chodzi tu tylko o krojenie po 4 plasterki miękkiego sera dla ukraińców, którzy za chuj po polskiemu nie umieją. Miejcie mnie w opiece! Tu chodzi o spierdolonizm mieszkańców.

Ale z innej mańki.
Poszedłem w delegację. Byłem sam. Achtung! Uwaga!
Dostawy:
- wędliny
- piwo
- fajki
- Carrrefour
- a nawet pierdolony słonecznik!!!
Poszedłem sprzedawać na obcą ziemie a zapierdalałem jak czołg. Bez fajek, bo mi się skończyły, a tu nikt takich nie sprzedaje. Walcząc z miejscowym spierdoleniem umysłowym. A ja przecież jestem stąd.

Nie wypada mi obmawiać. Nie poszedłem na Judasza, ale mam takie obrazy... Niech ktoś przypierdoli się do mojego sklepu, koleżanek i Kierowniczki... Zajebię kutasem na śmierć! Wychwalane MST jest jak dziewczyna na Tinderze. Zaproś i sam się przekonaj.

Dobry wieczór ;]

niedziela, 27 stycznia 2019

Czujny

Opowiem Wam historię rozciągającą się na kilka dni wstecz.
Posłuchajcie:

Dziwnie się czuję kiedy jestem chwalony. Mam wrażenie, że lud jaja sobie ze mnie robi. Że to ironiczne takie. Nie żebym lepiej się czuł kiedy się po mnie jedzie. Po prostu nie wierzę w nadmierne wychwalanie danej osoby.
Nie wierzę w siebie.

Od czasu kiedy pochwalił mnie SWS z żoną, mam wrażenie, że liczba pieśni wychwalających moją zajebistość wzrosła niczym liczba islamistów na zachodzie. Zaraz po nich zaczęła mnie chwalić Kierowniczka. Na tą jednak uważam, bo zalatuje mi to Judaszem. Mam wrażenie, że gdzieś tam czai się duch Brutusa, który czeka tylko żeby mi wbić sztylet po samą rękojeść.
Następni w kolejce są klienci. Tu jestem w szoku ofiary gwałtu, gdyż rzesza wychwalających mnie znacznie się poszerzyła, zwłaszcza wśród osób których nigdy bym nie podejrzewał o jakieś ludzkie odruchy, a zwłaszcza o sympatię do mojej osoby.

Fala beki i nienawiści do D. trwa i rośnie. On sam się prosi.
Siedzę wczoraj i kontempluję grafik. Jednak będę zapierdalał na kres swej wytrzymałości, kiedy to reszta składu ma pobrane urlopy i...
Posłuchajcie:

Opowiadając o D. nie wiem od czego zacząć. Chłopak ma tak najebane w życiu, że chcąc mu obrobić dupę mógłbym napisać książkę o każdym odpale z osobna. I jeszcze żeby dało się to chronologicznie ułożyć.
Może tak:

- D. najebał potężnie w kasie, a jak wiadomo z kasą nie ma żartów. Sam jednak już dawno jawnie przyznał, że na hajs schapany jest strasznie.
Klient, który przeważnie Kierowniczce zostawia spore napiwki, zostawił 50zeta. I tu D. zaczął kręcić. Na sam pierw powiedział, że wybiegł za klientem z tą kasą w ręku a potem ją zgubił. Potem, że wybiegł za klientem a kasę zostawił na blacie i jak wrócił to już jej nie było. Następnie wyjął z kasy 50zł, bo twierdził, że nie pamięta czy czasem nie schował tych pieniędzy do środka. I przeżywa, bo może klient w poniedziałek zażąda zwrotu, a tej kasy nie ma. No i stwierdził, że nie wie z czego ale mu odda, albo zadzwoni do SWS co ma zrobić. I opowiada debil skończony klientom jak to zgubił pieniądze klienta. Jakim kretynem trzeba być żeby takie coś robić to ja blady jestem. Teraz jest już skończony na amen.

Osobiście uważam, że przytulił te 50zł. Praktycznie pewien jestem, bo jak kiedyś ja znalazłem 20zł w sklepie i okazało się, że to takiego dzieciaczka, to D. 100 razy chodził i pytał czy na pewno mu oddałem. Innym razem zajebał 5zł spod kasy, bo było niczyje.
A jak ma manko to przeżywa jak dziewica okres. Byleby tylko grosza nie zapłacić.

- D. od razu mi się pochwalił, że zażądał dwóch dni wolnego na walentynki żeby zrobić Ulanej niespodziankę. Tu mnie podkurwiło, bo:
Pani Matka ma w walentynki urodziny. Wyprawia je w sobotę i poprosiłem żeby mieć tego dnia pierwszą zmianę albo wolne. Oczywiście dostałem je ale jak przyznała żona SWS przypadkiem, bo nie spojrzała na moją kartkę. Niestety idę w niedzielę do pracy tak też wiecie... To jest kurwa dramat. Stąd te jebane pochwały. Żebym się nie spierdolił przypadkiem. Tak, ten miesiąc jest jak najbardziej pod moim znakiem.
Ale wracając do D.

- On coraz bardziej odpierdala. Zaczyna układać sobie grafik pod kontakt z dziewczyną. Z jebaną DZIEWCZYNĄ! Nie narzeczoną z datą ślubu, nie z wielomiesięczną konkubiną z którą ma dzieci. Z dziewczyną która może go kopnąć w kroczę w każdej chwili. Rozum mu odjęło. Zachowuje się jak stary Janusz sfuzjonowany z gówniakiem który przeżywa pierwszą miłość.
Uwaga, właśnie wziął wolne, bo świętują 5 miesięcznice.
Jednak biorę urlop na urodziny, obejmujący majówkę. Chuj, jadę na dziwki.

Czekam do wtorku i ustawiam kilka spraw z Kierowniczką a potem biorę się za wyklepywanie świata. Albo zaczniemy się szanować albo ja to pierdolę.

Dobry wieczór ;]

piątek, 25 stycznia 2019

Totolotek

Już jest. Szybko, a może nawet za szybko. Grafik na luty.
Posłuchajcie:

Byłem wczoraj w biurze po pit. Śmiechłem, bo oni sami nie wiedzą jak to teraz jest z tym rozliczeniem. Nie ważne.
Zeszło na grafik.

Jak to bywa w naszej firmie, LOL naszesz XD, grafik to chaos. Nikt nie zna motywów tworzenia jego. Po prostu chaos. Z tego też powodu w lutym będę zapierdalał jeden dzień więcej, bo w tym niby zapierdalałem jeden mniej XD Piękne. No ale ból dupy jest tak duży, że no trzeba mi ten dziej dojebać.
W każdym razie byłem pierwszym który widział grafik, o czym nie powiedziałem nikomu.

Dziś w południe dostałem zdjęcie grafiku. Ledwo go dostały w swoje łapy i już pokreślony jak kupon lotto. Ja pierdolę. Oczywiście "to biuro tak zarządziło". Ta biuro zarządziło, że z dupy z jednej zmiany idę na drugą, ot tak w środku tygodnia po czym wracam do poprzedniej zmiany. Ale już im to powiedziałem. Takie cwane były. One serio myślą, że ja taki durny jestem?
Ale...

Nieco po 14 zadzwonił D. Z tą samą śpiewką - "Biuro zarządziło". Samo z siebie, Bogdan mówię ci.
Nie, nie zdenerwowałem się. Zaśmiałem, bo mam taki grafik, że mogą mi co najwyżej dać, a nie zabrać, bo nie ma z czego T.T Wierzę w ludzi, ale ludziom nie wierzę.

Dobry wieczór ;]

MUZYKA NA DZIŚ:

czwartek, 24 stycznia 2019

Święty Jazu od patoli

Dziś opowiem Wam historię która rozwali Wam mózgi. Mi zryła kaszkiet potężnie. Będzie to opowieść o winie i o karze. O przebaczeniu i o miłości do "córek marnotrawnych".
Posłuchajcie:

Na osiedlu na którym pracuję jest sporo patoli. No nie ma co się oszukiwać. Pijaństwo i przemoc domowa to niemal codzienność, ale skoro im tak dobrze, to dobrze. Ja muszę pozostać neutralny. Chyba, że dotyczy to zła wymierzonego bezpośrednio we mnie bądź sklep.
Nadal też uczę się kto jest kto.

Przychodzi do mnie "mama" z pięcioletnią Julką. Po twarzy Julki widać, że w czasie pobytu w inkubatorze musiało być ostro balowane przez inkubator. No jak nic dzieciak jest lekko upośledzony. Nie przeszkadza jej to być odważną i roszczeniową. Te liczne wpierdole które przeżywa również.
Jej rodzicielka to typowy baboalkus. Tu stara się być kulturalna, ale widać, że gdyby nie świadkowie to i język byłby inny, i zachowanie. Dumę menela jednak ma.

Wczoraj mimo szczodrości "matki" Julka żądała więcej. Sam mało jej nie zajebałem. Trudno. Ja też mam granice, zwłaszcza dźwięków, bo ślepy jestem jak kret, ale słuch mam dobry. Po małej awanturze panie opuściły sklep.
Nie mięła godzina.

Po czasie potrzebnym do spożycia pół litra Żubrówki białej, i jak mniemam dwóch mocnych tanich piw, a także wytarciu gili zapłakanego po wpierdolu dziecka, wracają do mnie "mama" i Julka. Wręczają mi lekko wygniecioną, ale całą Czekotubkę. Madka mnie przeprasza i każe Julce mnie przeprosić. Mówi jaki to wstyd, jak jej przykro... I cały czas każe dziecku mnie przepraszać. Ja mówię spokojnie i z uśmiechem wyrozumienia, że rozumiem, że nic się nie stało, że to dziecko... Mówię do Julki, że źle zrobiła, ale dobrze że oddała więc tym razem jej wybaczam, bo wierzę że więcej tak nie zrobi.
Kwadrans grzeczności później wreszcie kurwa sobie poszły.

Pół godziny nie minęło jak wróciły. Po więcej Żubrówki i piwa. Madka nadal każe biednemu dziecku mnie przepraszać. Rezolutna Julka przerażona nieco sytuacją (jak nic dostała za to w domu) mówi, że mnie za to przytuli. Ta, ona mnie tulić będzie a stara mi pół sklepu opierdoli. Szybki tulas i nara dzieciaku. Madka dalej, że to wstyd, bo ciągle u nas kupuje... Ble, ble, ble... Honor menela. Dziecko po pijaku napierdalać można, ale kradzież to ujma na honorze.
Jebać. Poszły.

Jakiś czas później przychodzi grupa roboli. Standardowo - jakieś konserwy, bułki piwo. Jeden z nich mnie zagaduje, że jego córka mi dziś coś zwinęła ze sklepu. No i oczywiście mnie przeprasza, bo siara i w ogóle... Bla, bla, bla... Ja mu mówię, że wyjaśnione, oddane, jest git. No to dobrze, że jest dobrze.
W tym samym czasie do sklepu wszedł inny patorobol. "Osiema sąsiad!" i ojciec Julki poszedł.
Zaczęło się.

Panie Bogusiu! Jaki to patol jest. On tylko chleje z tą swoją, a małą córeczkę mają. O taka! Pięć lat. Ona u nas na sylwestra się schowała, bo ją lali. Czai pan? A tutaj "Siema sąsiad". Takich sąsiadów...
Grubo kurwa. Toś się Bogdan wpakował - myślę sobie. Swoją drogą ten też nie lepszy, bo niedawno odznaczył swoją konkubinę orderem pandy, a wcześniej połamał łapsko. Jeden warty drugiego.
A ja co?

Ja jestem ten dobry, uczynny i sympatyczny pan Bogdan. Ten co poratuje 20gr jak do piwka zabraknie, zawsze się uśmiechnie, wysłucha i powie co się chce usłyszeć. Ten co nie osądza i zawsze jest w sklepie. Ten co nie patrzy na wygląd czy zachowanie. Na status społeczny.
Tak, to ja. Święty Bogdan od patoli.

Dobry wieczór ;]

wtorek, 22 stycznia 2019

Bezradny

Podobno istnieje granica głupoty!
Posłuchajcie:

D. chciał się ze mną zamienić na poniedziałkową zmianę, ale to był mój długi weekend, więc odmówiłem chujowi. Z resztą jak ja się chciałem zamienić to on na mnie dupę wypiął. Oko za oko. Wczoraj dowiedziałem się za to, że D. chciał się zamienić z A2 na dzień wolny, bo...
"Przez trzy tygodnie swojego urlopu nie nasycił się obecnością swojej dziewczyny."

M. zanosiła się śmiechem jak na haju. Mi oczy otwarły się szeroko jak u dramatycznego lemura.  Kurwa nie wierzę! I to jest dorosły człowiek chodzący do pracy zarobkowej. Przez trzy tygodnie "nasycić" się nie zdołał. Muszę się spytać ile jest prawdy w tym zdaniu, bo jeżeli serio ujął to tymi słowami to ja idę i niszczę typa w twarz.

Opuściłem urodziny brata, pana Ojca, teraz są urodziny pani Matki. Chuj, wypisałem prośbę o uwzględnieniu przy tworzeniu grafiku bym miał zmianę pierwszą albo dzień wolny. Już ból dupy, bo walentynki, bo mężowie... Ale zaraz o tym tekst, że ich nie obchodzi, bo na ślub rodziców się należą dwa dni urlopu okolicznościowego, bo parapetówka i 4dni, bo musi ogarnąć.
Uwielbiam to.

A ja jestem Jazu, JEDYNY! I zbieram w sobie cicho i cierpliwie energię. Obiecuję wybuchnąć jeżeli nie dostanę co mi się należy.

Dobry wieczór ;]

niedziela, 20 stycznia 2019

Wykolejony

Minęło 20 dni roku a ja już mam poryty beret.
Posłuchajcie:

Pojechałem do Łeby, bo jestem głupi i naiwny. Chciałem zobaczyć te tony plastiku po sztormie na polskich plażach. Uwierzcie, że nie znalazłem go więcej niż zwykle. Za to przewiało mnie straszliwie. Nigdy kurwa nie zaufam jakimś gimbiarskim artykułom na necie.

Cóż mogę rzecz... Król B. zaruchał po miesiącach nieruchania. Szczęśliwy jest niczym wróżka zębuszka która przeszła się po mieczu po miejscowym stadionie. Ja chłopa rozumiem, ale no... Nie jestem do końca pewny szczerości jego intencji. Taki ze mnie rycerz jego mać. Kiedyś już przez to z konia spadłem, więc teraz się wpierdalał nie będę. Nie ukrywam jednak, że uwiera mnie to niczym za małe majty.

Jedna trzecia wczorajszego wieczoru jest spoko. Zostały dwie. Nie żebym coś specjalnie nabroił. Wiem jednak, iż mnie niektórzy totalnie źle odbierają.
Bo ja na przykład zrobiłem dobry zły uczynek i ocaliłem typa przed kupieniem w Dużym gazowanej wódki. Bo mu ekspedientki wciskały, że to nowe opakowanie i normalna wóda. A to gazowany shit był. I ta moja morda wypaplała. -.- Ja i ten mój ryj.

I w ogóle w miejscowym oddziale mojej firmy się śmiałem... Podśmiewywałem z z choinki, że paczki ze zwrotów będą. A tu dziewczyny też mają mordy jak predatory takie i tak chlap, chlap na lewo i prawo. A to nie ładnie się z SWS śmiać :P

Mam ochotę! Tylko jeszcze nie wiem na co. Bardzo możliwe, że zakończy się to romansidłem okolicznościowym.

Tak w ogóle to mam ochotę wywalić króla S. w kosmos. Znowu pobiera temat i pierdoli te kocopoły swoje. Aktualnie o robieniu pęta, seksie w różnych miejscach i pozycjach, i w ogóle zmyśla jak gimb. Coraz większej pewności nabieram, iż jedyną wiedzę na temat tego i owego czerpie on z filmów przygodowych na serwisach dla dorosłych. A jak już zaczął opowiadać ile to gumaków nie zużył, bo się jego była chciała ruchać przed, w trakcie i po zajęciach to wyszedłem, bo takiej fikcji literackiej nawet na moim blogu nie znajdziecie, a czasami nosi mnie wyobraźnia ostro.

I tym pozytywnym wyznaniem się z Państwem żegnam.

Dobry wieczór ;]

Tory własne

Będzie to kolejna opowieść z cyklu wszyscy jesteśmy tacy sami.
Posłuchajcie:

Wszystko co dobre szybko się kończy. To był mój długi weekend. Długi?! XD Ciekawe czy zdążył się zacząć, bo już po weekendzie jest XD Nic dziwnego, że życie spierdala nam przez palce.
Ale ja nie o tym.

Poszliśmy z królem B. i panem B. na Wemb. Zastaliśmy tam miejscowego menela celebrytę, który czekał niecierpliwie na swojego imiennika, w celu spożycia wódki. Tak też Lech z Lechem się umówił, lecz czekał na Lecha Lech. Cyklop ciśnienie miał wielkie, bo mało nam się do siatek perfidnie nie dobrał. Dzwonił też niczym wściekła żona do niedoszłego kompana. Tyle. Ewakuowaliśmy się. Nie było co ryzykować.
Tak czy inaczej podobnie było u nas. Umówił się z nami król S. jednak próżno było na niego czekać. Wyszła też jego hipokryzja, bo nie dalej jak dzień wcześniej sam na ciśnieniu szukał kompanów i wyzywał króla D., który w taki sam sposób wystawił króla S. Jak to mawiali Starożytni - Przyganiał kocioł garnkowi.

Wczoraj z kolei spotkałem się z królami S. i R. Jery, jery... Męczą mnie te spotkania już. To jak życie w małżeństwie. Z nim źle, ale bez też nie dobrze. Jednemu zimno, drugiemu nie. Jeden chce coś robić, drugi nie. Wszyscy pod siebie. Dobrze, że nie robimy jeszcze pod siebie, bo to byłby nasz koniec, choć przez te nasze libacje tak właśnie będzie wyglądał.

Królowi D. zachciało się kręgielni XD O takiej godzinie, że to wstyd w ogóle dzwonić z taką inicjatywą. I obrażony, że nikt nie chce jechać. Masakra.
Ale pojechał, bo jak wychodziliśmy od króla S. to podjechała taxa, król D. wsiadł ze swoją konkubiną i pomknęli w świat nocnych klubów i przybytków.
W ogóle się mu dziwię, bo doi go szmata, cały czas robi kongo a on ją jeszcze trzyma. To jak litować się nad tasiemcem, bo umrze z głodu XD

Niebawem strzela mi trzydziestka. Kiedy ja zdążyłem się tak zestarzeć? Mieliśmy jechać do burdelu, ale chyba dam sobie na wstrzymanie. Szrota nie spłaciłem jeszcze, a w maju Komunia. Tak dużo potrzeb, tak mało czasu i pieniędzy. No ale ta trzydziestka... ... I też tak głupio wypada, bo w Wielką Środę. Czyli ani je wyprawić, ani nie. A w Święta z kolei każdy będzie z rodziną i też chuj robić imprezę kiedy każdy obżarty. Chyba wezmę najbardziej zaufanych ludzi i serio pojedziemy na te dziwki :P

Odpierdala mi. Mam ochotę jechać nad morze zobaczyć te tony plastiku. Nadworny jednak się już miga. Szału dostanę z tymi ludźmi! Umawiają się, a potem kręcą. Powiedzieli by wprost, że jebać. Ale nie... Tu mu się nie do końca chce, tu by porobił co innego, tu się nie czuje... Jak moje koleżanki z pracy w czasie dni krwawej podpaski. Żeby nie było potem kwiczą, że cały czas robimy to samo.

Czas już ściągnąć świąteczną iluminację. Chujka umarła śmiercią naturalną z pragnienia, tradycyjnie uśmierciła najlepsze bombki, w piątek wpada Proboszczuch. Po świętach. Jeszcze tylko najeść się małych pączków i dojebać jedną imprezę. A potem mogę wegetować.

Dobry wieczór ;]

czwartek, 17 stycznia 2019

Z rodziną najlepiej na zdjęciu

Opowiem Wam dziś historię o ludzkiej tragedii. Historię zdrady, bezstresowego wychowania i może czegoś jeszcze.
Posłuchajcie:

Kiedyś wspominałem o moich znajomych przesiadujących w piwnicy i leczących astmę. Wcześniej opowiadałem o narodzinach tego miejsca. W zeszłą sobotę nastąpił jego koniec.
A było to tak:

Kuzyni i bracia Marii są w bardzo zbliżonym wieku. Całe życie mieszkali blisko i można powiedzieć, że razem się wychowali. Jedne osiedle, jedne bloki, jedne szkoły, ci sami znajomi. Ze względu na małe różnice wieku zawsze chodzili jedną ekipą - Trzej bracia i dwaj kuzyni.
Aż razu pewnego ktoś postanowił się wyłamać.

Siłownia, jak nazywano oficjalnie piwnicę, żyła dzięki jednej zasadzie - ma być spokój i czystość. Sąsiedzi tylko tyle wymagali. Dlatego chłopaki po 22 muzyka off, palili tylko przy otwartym oknie i nie robili tam imprez tylko posiadówki.
Aż do zeszłej soboty.

Najmłodszy z braci w końcu ukończył 18lat. Z tej przyczyny, a może i z przyczyny pogody, poprosił braci o możliwość skorzystania z siłowni ze swoimi znajomymi. K. i B. się zgodzili, tym bardziej, że sami szli do klubu.
I to był błąd.

K. zszedł w niedzielę do piwnicy. Zastał wyłamany zamek i założoną kłódkę. Zaraz przy schodach dopadł go sąsiad, który poinformował go o złamanych zasadach i o tym że do końca tygodnia mają opróżnić lokal. K. pyta co się stało, bo nie było go wczoraj w domu.
W siłowni siekiera. Ponoć jeszcze wtedy unosił się dym ze szlug. Porozrzucane butelki po piwie. Naszczane po kątach piwnicy i piękny paw pod piwnicą zgadnijcie kogo.
K. przeprosił i zgodził się na opuszczenie siłowni. On tak ma.

Wiecie co powiedział najmłodszy? Otóż O. stwierdził, że nie będzie sprzątał, bo to nie on nabrudził. Powiedział, że zadzwoni do ziomków niech sprzątają. I że "staruch" się czepia, bo wcale głośno nie było. Totalnie miał wyjebane na szkodę. A jak K. kazał mu przeprosić sąsiada za obrzyganą piwnicę, ten powiedział, że K. chyba pojebało i ma się pierdolić.

To tak w skrócie moi drodzy. Pięknie, co? Własna rodzina tak potrafi urządzić. Zero konsekwencji, bo O. sam z chłopakami przesiadywał na siłce. Brutus, Judasz i w ogóle wszystko co najgorsze. Teraz już wiecie dlaczego nie lubię wychodzić z Czwartym do znajomych, albo udostępniać mu swoich rzeczy.
W sobotę czeka mnie pomoc ziomkom przy wynoszeniu kanapy i sprzętu z piwnicy. Inaczej sąsiedzi ich wyniosą w dywanie. Szkoda. Fajne miejsce było.

Dobry wieczór ;]

środa, 16 stycznia 2019

Opanowany

Jestem Jazu. Niezmienny!
Posłuchajcie:

Dziś dzień dał mi się we znaki. Straszliwie. Balbina i M. weszły w jakąś komitywę. Jak nigdy nikt z Balbiną nie rozmawia, tak dziś M. i Balbina szczebiotały jak najlepsze psiapsióły. I niech je krwawa podpaska za to! Zmówiły się i chyba obrały za punkt honoru mnie doprowadzić do granicy wytrzymałości.

Nerwa już dostałem na samym wstępie. Obydwie były wczoraj w pracy, ale żadna nic nie wie. No kurwa jak uczeń na sprawdzianie. Ja z Kierowniczką to piszemy sobie bardziej lub mniej zrozumiałe wiadomości, ale te dwie całą wiedzę na temat dnia wczorajszego utajniły.
Do wszystkiego musiałem dochodzić sam.

Wprowadzałem dość wredną fakturę za fajki i jak chuj nic się nie zgadzało. Niczym programista w kodzie sprawdzam linijka po linijce, cyferka po cyferce, przecinek po przecinku i kropka po kropce. Chuj! Za każdym razem tak samo źle.
Nagle przychodzi Balbina i zaczyna mnie bezczelnie prowokować. Mówię jej, że ma wypierdalać, bo pieniądze, bo nie wychodzi. Mogę sobie mówić. Ona swoje. Już nie chciałem... Nie chciałem używać wulgaryzmów. Wyszedłem na fajkę trzaskając drzwiami. Przez godzinę dziewczyny wiedziały, że żarty się skończyły. A potem strzeliły focha, że niby za co ja się wściekam.
Kurwy jebane.

Balbina zaczęła uprawiać samowolkę. Do mnie przychodziła "po zgodę" chyba tylko żeby mnie dalej wkurwiać. Bo czego nie powiedziałem to i tak robiła swoje. I Bóg mi świadkiem, że jak jutro usłyszę za tą samowolkę jakąś naganę to oddaję sukę uchodźcom do zabawy.

Nie, nie wybuchłem. Niestety zmęczyło mnie to niemożliwie. Dzień był w sumie leniwy, ale przez te katusze wróciłem styrany jak nie wiem co. Na szczęście jutro wszystko ma wrócić do normy.

//

Nie jest mi żal. Jeżeli ktoś uważa, że coś innego będzie dla niego lepsze, niech robi co chce. Szkoda mi tylko, a może jednak nie. Czasami brak mi tu niektórych głosów.
Niczego nie żałuję.

Dobry wieczór ;]

MUZYKA NA DZIŚ

wtorek, 15 stycznia 2019

Niepomocni pomagający - czyli dlaczego jeszcze bardziej nienawidzę WOŚP

Do samej WOŚP nic nie mam. Szlachetna inicjatywa, dlatego zanim ktoś postanowi mnie zlinczować, proszę przeczytać do końca ze zrozumieniem.
Posłuchajcie:

 W niedzielę przypadła mi niechlubna zmiana w robocie. Już w sobotę przygotowałem sobie wszytko na cotygodniowy nalot gołębi. W tym przygotowałem kasę, bo nie ma to jak przyjść na otwarcie sklepu, wziąć chleb i pierdolnąć na stół zielony banknot.
Bo tak. Bo jest się bezmózgim debilem.

Nie przyszło mi do głowy, że w tą niedzielę gra ten jebany WOŚP. Cały dzień byłem bombardowany ŻĄDANIAMI, tak ŻĄDANIAMI, o wydawanie reszty w pięciozłotówkach i dychach, bo muszą mieć do wrzucania do puszek.
Póki mogłem to pomagałem. Niestety kiedy zostałem zmasakrowany i zostały mi jedynie dwuzłotówki, a o banknotach o mniejszym nominale mogłem zapomnieć, zacząłem się stawiać. Myślicie, że ktoś mi pomógł? Wrzucił drobne do mojej puszki? A chuj wielki jak trzy szlelki! Zacząłem słuchać "To źle się pan przygotował do pracy, skoro nie ma pan drobnych!", "Ja muszę mieć do puszek!", "To pan mi nie pomoże?!"... I jeszcze wiele innej spierdoliny się przewinęło, w tym ataki agresji na moją osobę.

Sprawa jest dla mnie prosta jak budowa kija - nie masz drobnych, wrzuć grube. W końcu kto każe wrzucać do 10 puszek? No właśnie!
Jak ci faryzeusze z Biblii. Wszystko na pokaz. Jakby miał sam Jurek Owsiak przyjechać, wyjść na forum publiczne i zawołać: A ty, Janie Kowalski z ulicy Krzywoustego, do ilu puszek wrzuciłeś? Twój sąsiad, może i złodziej, ale wrzucił do 10ciu. Chuj, że pewnie po 5zł a nie 10, ale ważne że wszyscy widzieli. Nikt nie powie, że Nowak poskąpił na chore dzieci. No i wiadomo, liczy się ilość medali. Chodzą obklejeni tymi serduszkami jak tapetą. Ważne żeby mieć więcej od innych. O, ten dał!

Te koncerty u nas to jest jakaś porażka. To raczej coś dla "elit" naszego miasta. Ważne żeby się pokazać. Bo jakość wszelkich koncertów woła o pomstę do nieba. Lębork to taka uboga karczma na drodze z jednego wielkiego świata do drugiego. Tutaj występują upadłe gwiazdki. Aż dziwne, że nie było jeszcze Maryli Rodowicz. Mieliśmy za to Wilki. Kiedy grali nowe kawałki (te powstałe po Gawlińskim) plac był pusty. Kiedy zagrali coś starego, plac huczał i śpiewał głośniej od zespołu. I tak to zawsze wygląda. Tylko te "elity" zawsze kręcą się wkoło żeby ich każdy widział. Bo wtedy oni się liczą. Istnieją.
Ale ja pierdolę. I znowu odszedłem od tematu.

No, pieniądze. Nie rozumiem tego. Zawsze będzie mnie to dręczyć. ONI potrzebują. Ja nie. Ja mam maszynkę do robienia drobnych. Oni POTRZEBUJĄ. Ja nie. I chuj tam w kolano, że teraz będą oni cierpieć, bo wyprowadzili wszystkie drobne. Przekonają się o tym boleśnie już następnego ranka, kiedy to przyjdą bo świeże pieczywo i energola do pracy. Tak, będą zdziwieni, że nie mam drobnych. Bo ja przecież je wyczarowuję na zapleczu. Na tym samym zapleczu na którym chowam przed nimi towary lepszej jakości.

Dobry wieczór ;]

piątek, 11 stycznia 2019

Zabawy z czasem

Z ciekawości przeglądałem wczoraj swoją tablicę na Fejsie. Nie, nie z powodu Pinga. Z ciekawości co wrzucałem na początku.
Posłuchajcie:

Zacznę może nie co od końca. Spodziewałem się jakichś powiadomień z farmy czy innych tam gierek. Nie. Nie ma nic. Bo nic się nie zmieniło XD Od początku "Pierdolnę sobie złotą myśl", własna twórczość, memy i linki do YT.
Jestem Jazu! Niezmienny! XD

Zauważyłem jeszcze coś ciekawszego - odwrócenie lajków. Tłumaczę już:
Kiedyś za twórczość (tą samą :P ) nie dostawałem lajków wcale. Natomiast za złote myśli lajki sypały się jak pojebane. Teraz nastąpiła zamiana miejsc. Rymy zgarniają lajki (bez przesady oczywiście, bo kto mnie czytał ten wie jaka to twórczość jest) a inne rzeczy przechodzą bez echa.

Jakie ja na studiach miałem włosy! Ludzie. Nic dziwnego, że moje życie uczuciowo erotyczne kwitło niczym krokusy na wiosnę. No piękny byłem XD Nie to co teraz, chociaż podejrzewam, że dobry fryzjer mógłby coś jeszcze z mojej mordy uczynić dobrego. W każdym razie przystojny był ze mnie kawaler. Nie wiem co się mogło złego stać :P

Tak czytając te złote myśli, słuchając linków... Mam wrażenie, że to było tak nie dawno. Mogę powiedzieć wszystko - co, kto, skąd, dlaczego i o czym. To było tak niedawno. Jedynie 10 lat temu :( 10 lat to 1/3 mojego życia. To jedynie kawałeczek czasu patrząc FB.

Co się jeszcze zmieniło? Wyjebałem wszystkich najaktywniejszych znajomych. Pozrywałem albo zaniedbałem znajomości. Poza tym nie zmieniło się nic. Ten sam schemat, te same rzeczy, powody.
Nie zmieniłem się nic.

Dobry wieczór ;]

czwartek, 10 stycznia 2019

Kwartalne plotki

Plotka. Plotki dzielą się na te prawda o gówno prawda. Dzielą się też na te "nie mów nikomu", "słyszałam że...", albo po prostu mówione.
Posłuchajcie:

Koniec kwartału nie zapowiada się dobrze dla SWS i dla nas. Mało tego, że zmieniamy sztandar, to jeszcze krążą plotki o samoistnych zwolnieniach.
A2 oficjalnie powiedziała, że nie przedłuża umowy z SWS. Ona serio jest dziwna. M. ma rację żeby nie mówić przy A2 wszystkiego. Młoda jest. Sama nie wie czego chce i ma dziwne podejście do życia. W marcu ma też zwolnić się D. i przenieść do Gdańska XD Z tej okazji bekę ma cały skład. Inna plotka głosi, że miała do nas w marcu wrócić z wygnania R. Ale nie wróci, bo nie chce. Mamy przejebane. Zostanie nas 5, a chętnych do pracy brak. Jery, jery... Pokurwione jest z tą pracą. Bo niby chętnych brak, a jak ktoś się pojawia to po 3miechach się go wypierdala, bo nie jest mistrzem w swojej dziedzinie.
Nie ważne.

Znowu usłyszeliśmy, że jesteśmy najgorsi. Jak w szkole XD Jesteście najgorszą klasą jaką uczyłam!!! No beka. Może ciekawi Was dlaczego jesteśmy najgorsi?
Po kolejnej bitwie na opakowania zjechała do Lbk Regionalna. Nawpierdalała SWS jakiegoś siana, że nie sprawdzamy opakowań, faktur, nie robimy reklamacji i stąd te problemy. Problem w tym, że już rok temu zaczęliśmy wojnę, a ona zamiast trzymać naszą stronę to olała sprawę. Zawsze kurwa olewa. Okazuje się, że ona tylko potrafi wpaść na kontrolę czy wszystko ładnie stoi na półeczkach i są dobre ceny. Jeżeli trzeba załatwić coś innego to strzela karpia i liczy, że samo się jakoś ułoży. A później strzela z pizdy, bo nasza wina.
Nie, nie wkurwiłem się. Z zimnym spokojem powiedziałem, że mam na telefonach wszystkie reklamacje i przy okazji mogą mi za nie oddać pieniądze, bo służbowy tel. nie wysyła MMSów. Teraz więc będziemy się czepiać jeszcze więcej, bo nam po prostu każą. Beka, nie? Mi tam wszystko jedno. Troszkę emocji nie zaszkodzi ;]

Dobry wieczór ;]

środa, 9 stycznia 2019

Profesjonalistka, służbistka, koneserka

Dziś opowiem Wam o jednej grubej, rudej jędzy z mojego sklepu.
Posłuchajcie:

Odwiedza mnie wielu klientów z branży. Śmiało mogę powiedzieć, że 2/3 z nich rozumie "po ludzku" jak to działa i nie czepia się głupio. Niestety zawsze zostaje ta 1/3. Są to sfrustrowani życiem ludzie którzy dawno porzucili zawód, ale uważają że jak w nim robili to wszystko było idealne, my nic nie umiemy, a tak w ogóle to powinniśmy ich całować po dupie.

Przychodzi do mnie taka typiara - rude krótkie kręcone włosy, otyła, kurdupel, z miną dziecięcego zawadiaki. Zawsze dumna. Zawsze spierdolona.
Ona nienawidzi mnie, ja nienawidzę przez to jej. Jesteśmy kwita. Pierdolona równowaga w przyrodzie. Działamy na siebie jak ogień i woda. Jak wulkan i ocean. A co gorsza próba sił przybiera na sile. Choć osobiście tego nie chcę. To ulany rudzielec mnie prowokuje.

Do tej pory czepiała się o brak danego towaru. I chuj że niektórzy potrafią zrozumieć, że w hurtowni czegoś nie ma. Nie ona. Jak ona pracowała w sklepie to kurwa było wszystko. Choć śmiem podejrzewać, że jak ona zaczynała karierę, to jeszcze w sklepie mówiło się "nie ma". Ewentualnie robiła w jakimś sklepie z gaciami, gdzie roboty było nieco mniej, o co jej kolejne czepianie. Bo czepiała się o 5gr. Pięć groszy na cenie, czym doprowadziła mnie do tego stopnia, że powiedziałem jej, że ma ode mnie te pięć groszy a pierdołami będę się zajmował później, bo mam przyjęcie towaru i nie mam czasu na kłótnie o takie kosmiczne sumy. Jednak dla niej przyjęcie towaru to nic, bo jak ona...

Ja się uspokoiłem. Wyciszyłem niczym pierdolony buddyjski mnich. Spadłem gdzieś w otchłań swojego wnętrza. Dla siebie samego. Mówię sobie - Żadna pałka teleskopowa, Bogdan, żaden pierdolony rudzielec, żadna dostawa, nic cię nie ruszy! - I tak staram się żyć.

Wyprzedajemy się z akcyzy. Dla wszystkich sprzedawców/pracowników sklepów jest to zrozumiałe. Na wet dla większości klientów. Nie dla tego zatłuszczonego babska. Jak klient nie jest zainteresowany niczym z puli która nam została, odchodzi. Niektórzy powybrzydzają ale znajdą coś dla siebie. Nie ona. Makłowicz smaku. Jebana Kubanka z Kuby. Smakosz papierosów się znalazł. No kurwa, Magda Gessler branży tytoniowej. Śmie mnie nazywać ignorantem smakowym. Jakbym ponad 12lat nie palił.
Tempa dzida może nie wie, ale wiem czym się różni poszczególny szlugs od szlugsa. I wiem, że niektórych totalnie nie da się palić, ale niech mi nie wpierdala że te jej gazety są nie do zastąpienia. Lamus pierdolony. Paliłem marki drogie, schodziłem na tańsze, bo mnie zwyczajnie było nie stać i wiem co jest znośne a co nie. I niech mi nie podskakuje, bo obecnie palę najwyższą półkę, której ona nawet nie liźnie żeby kurz zlizać. A różnicę wyczuwam jeszcze bardziej. Od ignorantów będzie mi tu ubliżać.
Uniosłem się, przepraszam.

Dobry wieczór ;]

poniedziałek, 7 stycznia 2019

Szermierz

Zdarzyło się Wam kiedyś niechcący uzyskać super efekt? Mi się dziś zdarzyło jednym zdaniem wywołać paniczny strach.
Posłuchajcie:

Mamy na osiedlu takiego menela. Kiedy dopiero zaczyna pić jest nieszkodliwy. Problem zaczyna się kiedy ostro ma już w czubie.

Dzień płynie lekko. Wszystko zrobione. Moim jedynym zmartwieniem jest brak banknotów z portretem Kazimierza Wielkiego.
Nagle wchodzi ON O.O

Standardowo od drzwi - Kierowniku, piwko mi tu proszę! - Ale on wie, że wała mu po to piwo polezę. Człapie tymi nogami przez sklep. Wraca do kasy i jeszcze nie wie, że zaraz będzie zbierał plony swojego postępowania. Niech nie wydaje się nikomu, że kasjer nic nie może.
Żul standardowo kładzie 2,10gr i chce zawijać browara. A takiego! Dawaj 50giera za butle. Ten mi na to, że nic. Że odda zaraz. Problem polega na tym, że dwa razy nie oddał, a tu chodzi o zasady. Mało tego - żulik się robi strasznie arogancki i pewny siebie po pijaku. I mówię mu - Dawaj 50giera albo nara. - A ten do mnie - Tak?! Ja zaraz mogę 100 przynieść. I co mi zrobisz kierowniku?

Ludzie już w kolejce, a ja dalej mocuję się z typem, bo ruszyć się bez Żubra nie ruszy. I na nic prośby i groźby ludu. Aż w końcu typ do mnie z pięściami. Ja mu na to, że mam od szefa pałkę teleskopową na takie przypadki i zaraz zobaczymy. Tak się jakoś złożyło, że w tym momencie musiałem wyjść zza kasy, a menel zbladł.
Zaczął się jąkać. Zrobił trupio blady. - Ale poco zaraz pałkę... - I dał dzidę ze sklepu. Jakbyście widzieli ten strach. Chyba nawet wytrzeźwiał w moment XD

Nie mam pojęcia jaka tragedia go w życiu spotkała. Może mu wpierdolił kto? Albo miał bliski kontakt z policją tego bądź poprzedniego ustroju? Tak czy siak tak spanikowanego człowieka na mój widok nie widziałem nigdy, i pewnie już nie zobaczę. Heh...
Ciekawe czy jutro przyjdzie. Jeżeli nie... A właśnie, butelkę mi nada wisi ^^ Ma ktoś pożyczyć pałkę teleskopową?

Dobry wieczór ;]

Nowa wizja opowieści

To jest moja pierwsza opowieść tutaj, więc jak odwalą się jakieś szajsy, nie miejcie do mnie pretensji.
Posłuchajcie:

Jestem ograniczony cyfrowo i gubię się w tym miejscu XD Wstyd mi. Ja, niedoszły informatyk. Nawet ikonki nie umiem sobie ustawić, bo albo za duży rozmiar, albo kwadratowa nie jest. Ale wiem, że kurwa jest!!! Frustruje mnie to już.

Brakuje mi błękitnego tła. Jery, jery... Narzekam jak stara baba na uciskające pończochy. Wyszedł gównowpis :P

Będzie lepiej.

Dobry wieczór ;]